Na Torwarze odbyło się spotkanie z medalistkami zakończonych w niedzielę mistrzostw Europy w tenisie stołowym i przedstawicielami Polskiego Związku Tenisa Stołowego.

Bohaterką konferencji była Li Qian. 32-letnia zawodniczka z Tarnobrzega ze łzami w oczach opowiadała o swoim występie i drodze do złota w Alicante.

- To było moje wielkie marzenia wygrać indywidualnie te mistrzostwa Europy indywidualnie. Nawet teraz nie wierzę, że to zrobiłam. Dziękuję mojemu trenerowi. Zawsze we mnie wierzył, nawet wtedy, kiedy nie mogłam dobrze grać. Bardzo pomagała mi też moja siostra (Kinga Stefańska, która opiekowała się Li od początku jej pobytu w Polsce – przyp. red.). Zawsze. W finale wystarczyło, że krzyknęła jedno słówko – topspin i pomogło. Jestem dumna z siebie po tym zwycięstwie – mówiła Li Qian.

Trener Zbigniew Nęcek powiedział, że o ile złoty medal Li Qian był niespodzianką to brąz Katarzyny Grzybowskiej-Franc wielką sensacją. - W żadnych kalkulacjach żaden trener nie brał takiego wyniku pod uwagę – tłumaczył.

Katarzyna Grzybowska-Franc w walce o finał uległa swojej bardziej doświadczonej rodaczce z Tarnborzega. – Wolałbym, żebyśmy spotkały się w finale – mówiła. - To był mój życiowy sukces. Dotarło to do mnie w niedzielę wieczorem, telefon się nie rozłączał. Wszyscy dzwonili z gratulacjami. Gdy byłam w ćwierćfinale już czułam, że dokonałam wielkiego wyczynu. Wszystkie zawodniczki pokonałam pierwszy raz w karierze. Wiedziałam, że jestem w wielkiej formie. Przed ćwierćfinałem bardzo się uspokoiłam, bo znalazłam się tak blisko medalu. To pomogło. 21 lat wylewałam pot na sali. Kiedy stałam na podium wiedziałam że warto – opowiadała Katarzyna Grzybowska-Franc.

Trener Zbigniew Nęcek powiedział, że teraz celem dla niego jest przygotowanie zawodniczek do igrzysk olimpijskich w Tokio. Półtora miesiąca po igrzyskach na Torwarze w Warszawie odbędą się kolejne mistrzostwa Europy na których Polki będą bronić złota i brązu.