Mistrz świata sprzed roku z Apeldoorn w omnium na rozpoczętych w środę w Pruszkowie  mistrzostwach świata w kolarstwie torowym mówi, że jest przygotowany na walkę o kolejne złoto.

- Ciężko trenowałem w Australii, przejechałem tam trudne wyścigi Tour Down Under i Cadel Evans Classic, bo do omnium trenuje się głównie na szosie. Pilnował mnie trener Jakub Pieniążek, teraz opiekuje się mną trener kadry Polski Jacek Kasprzak. Bardzo dbam o siebie. Oczywiście, ten start może nie wyjść. Tor pokaże, czy przygotowywałem się dobrze czy źle. Ale nawet jak nie pójdzie teraz, to są mistrzostwa za rok, za dwa lata – powiedział przed inauguracją mistrzostw 21-letni kolarz.

Na zawodach w Pruszkowie postawił sobie jasny cel. - Chciałem zakwalifikować się do pierwszej ósemki z drużyną. Jeżeli to wyjdzie, to głowa będzie spokojniejsza i potem będzie można powalczyć o lepszą lokatę. Później przygotowuje się do omnium. Te mistrzostwa są ważne, bo będą kwalifikacją olimpijską. Pierwsza ósemka w drużynie ma zapewniony awans do igrzysk w Tokio, a jeden z kolarzy z zespołu kwalifikuje się do omnium.

Początek był udany. Sajnok pojechał w drużynówce, w której wraz z Adrianem Kaiserem, Szymonem Krawczykiem i Bartoszem Rudykiem, pobił rekord Polski wynikiem 3:58.473. Polacy z 8. miejsca awansowali do kolejnej rundy zmagań, w której przegrali z Kanadyjczykami.

W pozostałych konkurencjach pierwszej dnia mistrzostw Polacy wypadli słabo. W drużynowym wyścigu na dochodzenie kobiet Polki - Daria Pikulik, Nikol Płosaj, Justyna Kaczkowska i Łucja Pietrzak - nie zdołały dziś nawiązać walki z najlepszymi. Uzyskując czas 4:32.420 zakończyły kwalifikacje na 13. miejscu. Scrachtu kobiet nie ukończyła Justyna Kaczkowska, upadając wraz z wieloma zawodniczkami w końcówce wyścigu.

W sprincie drużynowym Polacy uplasowali się na 7. pozycji. Jechali w składzie: Rafał Sarnecki, Mateusz Rudyk i Krzysztof Maksel. Polki - Urszula Łoś, Marlena Karwacka - były 10.

Fot. Adam Nurkiewicz