23:17, 14 Aug 2014 r. ME w lekkoatletyce Zurych 2014: Medal po 32 latach

/files/news/1273609_g08_w01.jpg

Po trzech dniach mistrzostw Europy w Zurychu Polacy mają na koncie trzy medale. W czwartek Krystian Zalewski zdobył srebro, choć na mecie był trzeci w biegu na 3000 m z przeszkodami.

To był jeden z najbardziej oczekiwany przez lata medal. Bieg przeszkodowy był przez wiele lat polską specjalnością. Jerzy Chromik trzykrotnie bił rekord świata na tym dystansie i był mistrzem Europy w 1958 r. Rekord przeszedł potem w posiadanie Zdzisława Krzyszkowiaka – mistrza olimpijskiego z 1960 r. Dwa medale olimpijskie na 3000 m z przeszkodami zdobył Bronisław Malinowski: w 1976 srebrny i w 1980 r. złoty. Dwa razy wygrywał też mistrzostwa Europy (1974, 1978). Schedę po tragicznie zmarłym w 1981 r. biegaczu przejął Bogusław Mamiński, który w 1982 r. zdobył srebrny medal ME, a rok później srebro MŚ. Na następny sukces w ME w biegu na 3000 m z przeszkodami doczekaliśmy się po 32 latach.

Krystian Zalewski w czerwcu uzyskał bardzo dobry wynik, 8.16,20 min – drugi na europejskich listach w tym sezonie – zajmując w silnie obsadzonym mityngu Diamentowej Ligi w Rzymie piąte miejsce. Potem wykazał się wielkim hartem ducha podczas drużynowych mistrzostw Europy w Brunszwiku. Polak, popchnięty przez rywala, uderzył kolanem w jeden z pierwszych płotów. Mimo potwornego bólu walczył o punkty dla drużyny dobiegając do mety na 7. miejscu.

W Zurychu na dystansie 3000 m z przeszkodami startowało dwóch Polaków. Zalewski był najszybszy w pierwszej serii eliminacyjnej. Drugą wygrał Mateusz Demczyszak. Tak więc Polska miała w finale dwóch reprezentantów, podobnie jak Francja, Hiszpania i Niemcy.

Faworytem był Mahiedine Mekhissi-Benabbad. Francuz startował po trzeci tytuł mistrza Europy. Prowadzenie objął około kilometra przed metą. Jego tempo wytrzymało pięciu zawodników, w tym Krystian Zalewski. Wydawało się, że Polak będzie jedynym, który zdoła zagrozić Francuzowi w zajęciu pierwszego miejsca, ale Mekhissi-Benabbad na ostatnim okrążeniu powiększał przewagę nad stawką. Na ostatniej prostej potwornie zmęczonego Zalewskiego przegonił jeszcze drugi z Francuzów Yoann Kowal. Mateusz Demczyszak dotarł na metę na 11. pozycji.

– Nie da się tego opisać słowami, co teraz czuję – mówił owinięty w polską flagę Karol Zalewski, dławiąc się łzami. – Mój sen się ziścił, marzenie się spełniło. Ubiegłoroczna dyskwalifikacja w MŚ (Polaka ukarano za wbiegnięcie nogą na murawę – red.) tylko mnie umocniła, dała siłę, żeby trenować coraz mocniej. To sukces także trenera Jacka Kostrzewy, mojej rodziny, narzeczonej oraz menedżera, który wspierał mnie w trudnych chwilach. Teraz z roku na rok chcę poprawiać swój wynik, ale nie skupiam się na rekordzie Polski Bronisława Malinowskiego, choć wiem, że on jest w moim zasięgu. Myślę, że mi się i Mateuszowi pokazać w Rio, że polskie przeszkody wracają, że możemy wygrywać z biegaczami z Afryki.

Po godzinie okazało się, że Polak dostanie jednak srebrny medal. Mekhissi-Benabbad na ostatniej prostej zdjął koszulkę i biegnąc z nagim torsem wykonywał gesty, które uznano za lekceważące wobec rywali. Sędziowie ukarali go na mecie żółtą kartką. Ale reprezentacja Hiszpanii złożyła oficjalny protest, który został rozpatrzony pozytywnie. W tej sytuacji Francja została ze złotym medalem Kowala, Zalewski ze srebrem, a na trzecie miejsce awansował Hiszpan Angel Mullera. Mateusz Demczyszak przesunął się na 10. pozycję.

W czwartkowych finałach startowało jeszcze troje biało-czerwonych. W porannym chodzie na 20 km wzięły udział dwie Polki. Agnieszka Dygacz zajęła 14. miejsce, a Paulina Buziak nie ukończyła konkurencji. Szczęśliwy po półfinale 110 m ppł był Artur Noga, który zaledwie dwie miesiące po wznowieniu treningów po kontuzji, awansował do finału. Niestety, płotkarz nabawił się kolejnego, lekkiego urazu. Poczuł ukłucie w pachwinie i zaraz po starcie w biegu finałowym zwolnił i ostrożnie dotarł do mety. Został sklasyfikowany na 6. miejscu dzięki temu, że w finale nie pobiegł Brytyjczyk Lawrence Clark, a Francuza Dmitri Bascou zdyskwalifikowano.

Znakomicie i z dużym szczęściem startowali Polacy w półfinałach. Imponujący występ na 800 m odnotowała Joanna Jóźwik. Młoda zawodniczka, która pojechała do Zurychu bez wykonania wskaźnika PZLA, praktycznie w nagrodę za zwycięstwo w MP, awansowała do finału z drugim czasem – 2.00,58 min. Debiutantka w seniorskich ME znakomicie zrealizowała technikę trenera zajmując premiowaną awansem pozycję biegnąc, w porównaniu do rywalek, z lekkością motyla. Rekord życiowy ustanowiła też Joanna Linkiewicz na 400 m ppł – 55,89 s – co także jej dało miejsce w finale.

Największe szczęście dopisało Karolowi Zalewskimu. Polak w półfinale 200 m zajął ex aequo 8-9. miejsce z Brytyjczykiem Jamesem Ellingtonem z czasem 20,52 s. Żeby wyłonić finalistę należało porównać ich czasy do tysięcznych części sekundy. I tym razem wynik był jednakowy. Trzeba było więc wylosować finalistę. W obecności dyrektorów sportowych obu ekip sędzia wyciągnął karteczkę z napisem „Polska”.

Relacje na żywo

Igrzyska w Tokio

Igrzyska w Pekinie