Yared Shegumo i męska sztafeta 4x400 m dołączyli do polskich medalistów zakończonych w niedzielę mistrzostw Europy. Polacy wracają z Zurychu z 12 medalami.
W maratonie o medal miał walczyć Henryk Szost, przynajmniej tak wynikałoby z jego dotychczasowych wyników i osiągnięć. Tymczasem najlepszy Europejczyk IO w Londynie szybko odpadł z czołówki, a do samotnej ucieczki ruszył Marcin Chabowski, który biegł na czele ponad 35 km. Niestety i ten z Polaków nie wytrzymał trudów maratonu w Zurychu, i podobnie jak Szost nie ukończył zawodów. W ten sposób Polacy stracili szansę na oczekiwany medal w klasyfikacji drużynowej.
Znakomicie poradził sobie natomiast Yared Shegumo. Historia tego biegacza to opowieść na osobny artykuł. W skrócie. Po starcie w młodzieżowych MŚ w Bydgoszczy 15 lat temu, biegacz poprosił o azyl w Polsce. Miał wtedy 16 lat i groziło mu wcielenie do wojska w ogarniętej wojną Etiopii. Dostał obywatelstwo, trenował i startował najpierw w sprintach, a potem na średnich dystansach. Gdy zakończył karierę wyjechał za chlebem do Anglii. Wrócił po dwóch latach i zaczął biegać w maratonach. Tak dobrze, że wygrał w 2013 r. Maraton Warszawski. W Zurychu, jak powiedział, przeżył najpiękniejszy dzień w życiu, gdy zdobył srebrny medal dla swojej przybranej ojczyzny. To pierwszy w historii medal dla Polski w tej konkurencji.
Sukcesem zakończył się też start Polaków w sztafecie 4x400 m. Rafał Omelko, Kacper Kozłowski, Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina walczyli do ostatniego metra i w rywalizacji o brąz wyprzedzili Francuzów o 0,04 s. Wiadomo było, że do stanięcia na podium trzeba będzie pobiec poniżej 3 minut. I to się udało ekipie trenowanej przez Józefa Lisowskiego, która uzyskała czas 2.59,85. Poniżej trzech minut nie udało się pobiec żadnej polskiej sztafecie od 2001 r.
Kończący sztafetę Jakub Krzewina stwierdził po biegu, że nie wyobrażał sobie, żeby po raz drugi w tych ME był czwarty. – Ani przez moment nie zwątpiłem, że może być medal – powiedział. – Teraz może być już tylko lepiej – oznajmili zgodnym chórem brązowi medaliści.
O medale walczyły jeszcze dwie polskie sztafety. W biegu 4x400 m kobiet młodzieżowa ekipa – Małgorzata Hołub, Patrycja Wyciszkiewicz, Joanna Linkiewicz i Justyna Święty – zajęła 5. miejsce z bardzo dobrym czasem 3.25,73 min. Szóstą lokatę wywalczyli sprinterzy w rywalizacji 4x100 m. Adam Pawłowski, Dariusz Kuć, Robert Kubaczyk i Karol Zalewski nie byli do końca zadowoleni, bo zmiany nie były perfekcyjne.
Szczęściem nie promienieli także Justyna Kasprzycka i Tomasz Jaszczuk. Polka zajęła czwarte miejsce w skoku wzwyż. Medal był o krok, bo reprezentantka naszego kraju uzyskała znakomity wynik 1,99 m. Niestety, tę samą wysokość przeskoczyły jeszcze trzy zawodniczki, ale z tego grona tylko Kasprzycka miała zrzutkę na 1,85 m. Nie powiodło się Kamili Lićwinko, która z wynikiem 1,90 m uplasowała się dopiero na 9. miejscu. Tomasz Jaszczuk był 7. z wynikiem 8,07 m. Ta wydawałoby się odległa pozycja nie oddaje wyrównanej walki w skoku w dal. Dość powiedzieć, że do brązowego medalu zabrakło Polakowi tylko 7 cm.
Klasyfikację medalową zdominowali w Zurychu Brytyjczycy i Francuzi. Reprezentanci obu tych krajów zdobyli po 23 medale z tym, że Wyspiarze aż 12 złotych, a Francuzi 9. Polska zakończyła zawody na 6. miejscu w klasyfikacji medalowej z 12 krążkami, w tym 2 złotymi, 5 srebrnymi i 5 brązowymi. Lepszy występ w historii ME biało-czerwoni zanotowali tylko dwa razy: w 1966 r. i 1962 r.