W niedzielę we Wrocławiu rozpoczęły się mistrzostwa świata w podnoszeniu ciężarów. Z polskiej ekipy, jako pierwsza na pomoście pojawiła się Marzena Karpińska, mistrzyni Europy z 2012 roku w kategorii 48 kg, która zajęła 5. miejsce.
Prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Szymon Kołecki liczy, że w imprezie, która potrwa do 27 października, Biało-Czerwoni mogą wywalczyć cztery medale. – Cztery to realna ocena siły naszych reprezentantów. Jeśli na podium stanie trzech Polaków, będzie super. Dwa medale to nasz obowiązek – mówi.
Mistrzostwa mogły zacząć się od miłego wydarzenia. Do rywalizacji wróciła bowiem Marzena Karpińska. Sztangistka z Biłgoraja półtora roku temu została zdyskwalifikowana za używanie środków dopingujących. Dwuletnia kara została skrócona do 16. miesięcy i reprezentantka Polski mogła stanąć na pomoście w Hali Ludowej. Była jedyną Polką, która miała szansę walczyć we Wrocławiu o medal MŚ.
Karpińska nie była przygotowana do tych zawodów na tyle, by podjąć walkę o medal. Decyzja o jej odwieszeniu zapadła na 2 tygodnie przed imprezą. Zawodniczka zaliczyła tylko po jednym udanym podejściu w każdym boju. Były to pierwsze podejścia do bezpiecznych ciężarów: 78 kg w rwaniu i 97 kg w podrzucie. Próba włączenia się do walki o medal pokazała braki treningowe. W tej sytuacji uzyskane miejsce przez Marzenę Karpińską należy ocenić jako dobre, ale wynik daleki od jej rekordów życiowych.
Media nie spodziewają się sukcesów Biało-Czerwonych od poniedziałku do czwartku. Rzeczywiście, największe emocje zaczną się w piątek. Wówczas do rywalizacji stanie Adrian Zieliński. W sobotę o medale powalczą mistrz Europy sprzed trzech lat Arsen Kasabijew i młodszy brat mistrza olimpijskiego z Londynu Tomasz Zieliński. W niedzielę zaś Marcin Dołęga i brązowy medalista IO 2012 Bartłomiej Bonk. Ale miła niespodzianka może czekać nas już w czwartek. Czarnym koniem ekipy powinien bowiem okazać się Krzysztof Zwarycz.
– Jestem przygotowany na tyle dobrze, by zdobyć medal – mówił w ubiegłym tygodniu Adrian Zieliński. – Z tym, że moja kategoria będzie najmocniej obsadzona, bo do Polski przyjeżdżają wszyscy najlepsi. Żeby stanąć na podium trzeba będzie w dniu startu wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności.
Cały dochód ze sprzedaży biletów – pomniejszony o koszty ich produkcji oraz dystrybucji – ma zostać przekazany na leczenie jednej z córek Bartłomieja Bonka.